Wywiad do „Życia Akademickiego” nt. dostępności, terapii zajęciowej oraz działań na naszej uczelni, a dodatkowo przykład możliwości studiowania przez osobę z niepełnosprawnością. Rozmowa z dr Dominiką Zawadzkiej– Koordynatorem ds. Dostępności oraz studentką Terapii Zajęciowej – Aleksandrą Sikorą.
Zapraszamy do zapoznania się z rozmową


ŻA: Pozwolą Panie, że pierwsze pytanie skieruję do Pani Dominiki – Koordynatora ds. Dostępności na naszej uczelni. Dominika – co to jest owa „dostępność”?
D.Z.: Dostępność – to nic innego jak wrażliwość, zwrócenie uwagi na drugiego człowieka, po prostu. Dostępność to też ułatwienia, które możemy rozumieć bardzo, bardzo szeroko. Dostępność zaczyna się też od drugiego człowieka ” – pisałam o tym kiedyś do „Życia Akademickiego” (https://awf.wroc.pl/dostepnosc-zaczyna-sie-od-drugiego-czlowieka/ ). W dzisiejszej rzeczywistości, często wirtualnej, w której nierzadko króluje hejt, staramy się uwrażliwić, zwłaszcza młodych ludzi, na drugiego człowieka właśnie. Dostępność zamknięta jest w trzech klamrach: architektonicznej, czyli, aby łatwiej było nam wejść do budynku, do danego pomieszczenia, czy ergonomiczniej poruszać się w przestrzeni. Myślimy tu pod kątem różnych osób, nie tylko z niepełnosprawnościami fizycznymi. To też osoby z dysfunkcją wzroku, słuchu, z zaburzeniami psychicznymi, czy z niepełnosprawnością intelektualną. Kolejny rodzaj dostępności to dostępność cyfrowa czyli np. programy komputerowe muszą być czytelne, zrozumiałe, muszą być zgodne z zasadami projektowania uniwersalnego, czyli muszą być intuicyjne. No i dostępność informacyjno-komunikacyjna np. na naszym kampusie szybko i w miarę prosto zorientować się, gdzie jest dany obiekt. To jest właśnie dostępność – jeszcze raz powtarzam – wrażliwość, tolerancja, szacunek.
ŻA: Od razu nasuwa mi się pytanie – czy dostępność dotyczy tylko osób z niepełnosprawnościami?
D.Z.: Absolutnie nie. Parę dni temu braliśmy ze studentami udział w imprezie na Politechnice Wrocławskiej pt „Nocne listowanie” – pisaliśmy odręcznie listy do firm z prośbą o wsparcie funduszu stypendialnego dla studentów ze szczególnymi potrzebami. Takim studentem może być np. osoba z depresją, o tym się zapomina, to może być student informatyki z Zespołem Aspergera albo ten, który ma stwierdzone ADHD. To nie musi być osoba z orzeczeniem o niepełnosprawności, tylko osoba ze szczególnymi potrzebami. To może być np. ktoś ze zwykłą migreną, to są też osoby starsze: gorzej chodzące, widzące, słyszące. Czy one są niepełnosprawne? Nie, ich funkcjonowanie jest związane z ich wiekiem. To może być też sytuacja przejściowa np. ktoś ze złamaną nogą, nasz student z kontuzją. My takim osobą musimy właśnie zapewnić ową dostępność. Jesteśmy jako uczelnia zobligowani prawem do dostosowania naszej Akademii dla osób o szczególnych potrzebach. Staramy się o grant z NCBiRu „Uczelnia Dostępna”. Proszę trzymać kciuki.
ŻA: Teraz pytanie do Pani Oli. Zanim zaczęłyśmy naszą rozmowę, zapytałam czy mogę o wszystko pytać, aby nasz czytelnik poznał Panią bliżej. Zatem – jaką ma Pani niepełnosprawność?
O.S. Głównie jestem niewidoma.
ŻA: Od urodzenia?
O.S. Nie. Najpierw byłam osobą mocno niedowidzącą, w wieku, bodajże 11 lat straciłam wzrok zupełnie. Teraz widzę tylko słońce.
ŻA: Lubi Pani patrzeć w słońce?
O.S. Teraz już tak. Dlatego noszę okulary przeciwsłoneczne.
ŻA: To są jakieś specjalne okulary?
O.S: Nie, to są najzwyklejsze przeciwsłoneczne, tylko z największą depolaryzacją.
ŻA: Nosi też Pani aparaty słuchowe, niedosłuch związany jest z chorobą oczu?
O.S. Generalnie mam chorobę genetyczną – zespół Alströma – opartą na genach recesywnych. Objawia się ona problemami ze wzrokiem, słuchem, cukrzycą, chorobami nerek, wątroby i wadami serca.
ŻA: Straciła Pani wzrok jako wczesna nastolatka. Czy Pamięta Pani coś z wcześniejszego okresu, gdy Pani widziała?
O.S.: Tak, pamiętam kolory, pamiętam różne miejsca, w których byłam, jak wyglądają niektóre budynki. W mojej miejscowości pamiętam wszystko.
ŻA: Potrafi się Pani w niej poruszać? Przecież z biegiem czasu wszystko się zmienia.
O.S.: No akurat w naszej miejscowości nic się nie zmieniło (śmiech).
ŻA: Ma Pani rodzeństwo?
O.S.: Miałam. Młodszą siostrę, zmarła 6 lat temu, chorowała na to samo, co ja.
ŻA: Zrobiło się smutno. Wróćmy zatem do tego, co mówiła Dominika. Jak Pani ocenia „dostępność” naszej uczelni?
O.S. Będąc na I roku nie potrafiłam trafić nigdzie, teraz na III jest już zdecydowanie lepiej, ale musiałam przejść zajęcia z orientacji przestrzennej, to były zajęcia z projektu “Na samodzielność” z fundacji Vis Maior. Gdyby nie one, to pewnie do dzisiaj bym tego nie ogarnęła.
ŻA: A nie ma Pani do pomocy jakiegoś przewodnika, asystenta?
D.Z.: Ola chce jak najmniej tego typu pomocy, chce być jak najbardziej samodzielna i samowystarczalna.
O.S.: Póki potrafię poradzić sobie sama nie chcę korzystać z niczyjej pomocy. W domu nauczono mnie, że muszę sobie radzić sama. Osoby z niepełnosprawnościami czasami po prostu nie chcą tej pomocy. A wracając do dostępności to najbardziej brakowało mi właśnie na początku studiów jakiegoś planu campusu. Obecnie potrafię trafić do budynków, ale mam problem z dotarciem do sal, bo one nie są oznaczone. Trudno nauczyć się sal na pamięć.
ŻA: A jak dajesz sobie radę na zajęciach?
O.S.: Teraz akurat korzystam częściej z pomocy asystentów, niż wcześniej. W tym roku nie chciałam mieć asystenta z uczelni, z różnych powodów. Ale mam pomoc ze specjalnego Stowarzyszenia – „Twoje Nowe możliwości” i bardzo sobie chwalę tę pomoc.
D.Z.: Stowarzyszenie „Twoje Nowe możliwości” jest wiodącym, które się zajmuje pomocą osobom z niepełnosprawnościami, wspiera studentów z całej Polski.
ŻA: A nie chcesz mieć psa przewodnika?
O.S. W tej chwili o tym nie myślę. Jest mi samej trudno poruszać się z laską i na tym się skupić. Mając psa musiałabym też jego pilnować, a to już za dużo dla mnie, za duży stres.
ŻA: Dominika, a co z projektami „dostępnościowymi”? Udało się już jakieś wdrożyć?
D.Z. Staramy się, aby nasza uczelnia była coraz bardziej przyjazna – to jest nasz główny cel. Będąc Koordynatorem ds. Dostępności powoli się rozkręcam. Tutaj duże ukłony dla Prorektora Irka Cichego – to on mnie namówił do objęcia tego „stanowiska”.
ŻA: A czy nie masz wrażenia, że Terapia Zajęciowa na naszej uczelni jest jakby trochę niedowartościowana?
D.Z.: Może raczej niezrozumiana. Nie jesteśmy warsztatami terapii zajęciowej, nie lepimy, przepraszam, z całym szacunkiem, garnków czy nie piszemy kartek świątecznych jak co roku w świątecznym okresie osoby z niepełnosprawnością intelektualną. To jest podnoszenie jakości życia drugiego człowieka. To nie jest tylko zajmowanie się osobami starszymi w DPS-ach. Terapeutą zajęciowym może być np. osoba opracowują specjalny program do porozumiewania się z osobami w spektrum autyzmu. Zawód jest związany ze wspieraniem i szukaniem tzw dostosowań w szkole dla dzieci mających trudności w uczeniu się. Terapia jest bardzo powiązana z szerokorozumianą dostępnością. To jest piękny, szlachetny zawód, tylko ludzie o tym nie wiedzą. Dla mnie bardzo ważne są szkolenia świadomościowe. Chciałabym je organizować. Jak uda się pozyskać grant „Uczelnia Dostępna” to przeszkolimy dużą część naszej społeczności akademickiej.
ŻA: A powiedz Ola, bierzesz udział w tych wszystkich wyjazdach organizowanych przez Dominikę?
O.S. Byłam na jednym w Krakowie na ”wyjeździe dostępnościowym” z asystentką ze Stowarzyszenia. Początkowo stwierdziłam, że jest to po prostu niemożliwe, ale dr Dominika powiedziała, że mogę jechać z asystentem i to mnie przekonało, żeby spróbować wziąć w tym udział. Na tym wyjeździe spacerowałyśmy po Krakowie i oceniałyśmy miasto pod kątem dostępności.
ŻA:I jak wypada Kraków w porównaniu z Wrocławiem?
O.S. W każdym mieście jest coś innego, lepszego i coś innego, co mogłoby być lepsze.
ŻA: Ola, a jak Twoi koledzy? Pomagają Ci?
O.S. Raczej tak. Jak widzą, że sobie z czymś nie radzę, to podchodzą i oferują pomoc.
D.Z. Zwróćmy jednak uwagę na fakt, że przysłowiowy kij ma przysłowiowe dwa końce. Trzeba zrozumieć każdą ze stron. Ola przyszła na studia, bo chce się kształcić. Byłoby jej zdecydowanie prościej, gdyby uczelnia była szkołą w pełni dostępną. Ale na to trzeba pieniędzy. Jej koledzy mają też prawo uczestniczyć w zajęciach, a nie koncentrować się tylko na Oli. To jest ich prawo. Chcą realizować swój program dydaktyczny. Jest interes Oli i jest interes studentów.
ŻA: Powiedz Ola, a jak sobie radzisz w życiu codziennym? Mieszkasz w akademiku czy wynajmujesz mieszkanie?
O.S. Mieszkam w akademiku, aczkolwiek będzie się to zmieniać. Mieszkam sama w pokoju. Jak sobie radzić w życiu codziennym nauczyła mnie mama. Mam do dyspozycji np. banknotówkę, bilonówkę czy ramkę do podpisu. Używam też czujnika wrzenia wody. Wkłada się go do garnka z wodą, woda zaczyna się gotować i on zaczyna stukać. Wtedy wiem np. czy mogę już wrzucić makaron. Mam też czujnik poziomu cieczy – nakłada się na kubek. Wielu rzeczy nie lubię, bo mi utrudniają życie (śmiech). Wiele rzeczy podpisuję braillem. Jest też farba puchnąca – ostatnio podpisałam nią kosze na śmieci w akademiku, abym wiedziała jak segregować. Dalej jednak uważam, że lepiej jest się nauczyć wielu rzeczy na pamięć np. numerów telefonów.

Banknotówka pozwalająca posegregować monety, aby nie pomylić nominałów i ramka służąca do podpisywania dokumentów dla osoby z problemami wzroku


ŻA: A proszę powiedz Ola, jakie masz plany na życie?
O.S. Plany mam od zawsze te same. Chciałabym pójść na pedagogikę i pracować z dziećmi. Ale żeby nie było nudno i za łatwo – chcę pracować z dziećmi w hospicjach. Dlatego dalej będę studiować na UWr pedagogikę.
ŻA: Na zakończenie Ola – powiedz czy możesz w pełni odpowiedzialnie zareklamować naszą uczelnię jako dostępną dla osób z niepełnosprawnościami?
O.S. Myślę, że tak. Jeżeli ja daję radę, to inni też dadzą.
D.Z. Trzeba mieć osobowość i trzeba być zdeterminowanym. Ola daje radę przez swój silny charakter. Całą sobą pokazuje , że jednak można.
ŻA: Moje Panie dziękuję zatem bardzo serdecznie za poświęcony mi czas i naszą miłą rozmowę.
D.Z.; O.S. Dziękujemy.

Rozmawiała: Iga Poniatowska
Zdjęcia: Iga Poniatowska